środa, 26 grudnia 2007
JEŻELI
Nagrodzony Złotą Palmą kontrkulturowy film-krzyk, którym Lindsay Anderson, czołowy "młody gniewny" brytyjskiego kina, zapowiadał falę młodzieżowych buntów, jakie w 1968 roku przeszły przez Europę.
Po wakacjach spędzonych w Londynie, mieście buntowników i wyznawców kontrkultury, Mick Travis (Malcolm McDowell) wraca do swojej elitarnej szkoły z internatem - typowej brytyjskiej placówki edukacyjnej dla dzieci "z dobrych rodzin", z mundurkami, dyscypliną itp. Mick nie ma już jednak zamiaru być potulną owieczką. Wraz z kolegami, wśród których wyróżniają się Wallace (Richard Warwick) i Johnny Nightly (David Wood) wybiera życie buntownika. Bunt polega na przemycaniu alkoholu do internatu, niedozwolonych wyjściach na miasto i generalnym pozostawaniu w opozycji do nauczycieli i wychowawców. Za grzechy wobec brytyjskiego szkolnictwa przyjaciele zostają dotkliwie, fizycznie ukarani, co staje się początkiem regularnej wojny. Podczas tradycyjnej uroczystości z okazji tzw. Speech Day uczniowie podpalają szkolną aulę, a przybył na zaproszenie generał szykuje - całkiem na serio - zdecydowany odwet dorosłych. Padają pierwsze strzały.
Swój film LINDSAY ANDERSON, znany reżyser pokolenia "młodych gniewnych" i autor "Sportowego życia", jednego z najważniejszych tytułów tego prądu, kręcił podczas rewolty studentów w maju 1968 roku w Paryżu. Kamerę skierował zresztą na ekskluzywną szkołę w Cheltenham, do której sam chodził, dokręcając później zdjęcia w niemniej prestiżowej Aldenham School. Film, w którym Anderson zawarł całą swoją wściekłość na społeczną hierarchizację i szkolnictwo skierowane na dzieci ze społecznie uprzywilejowanych rodzin, zapowiadał fale młodzieżowych buntów, które w 1968 roku wstrząsały Europą. Co ciekawe, za podstawę scenariusza Andersonowi posłużyła nowela napisana przez dwóch młodych absolwentów Oxfordu, którzy ukończyli wcześniej to samo liceum, co reżyser. Jeden z nich, David Sherwin, został później scenarzystą kolejnych dwóch filmów Andersona, "Szczęśliwy człowiek" i "Szpital Brytania", które wraz z "Jeżeli..." stanowią trylogię. Tytułu filmowi użyczył z kolei wiersz Kiplinga wychwalający tradycyjne protestanckie cnoty. Zgodnie z anegdotą podsunąć miała go sekretarka z Memorial Films, która przysłuchiwała się niekończącym się debatom na temat tytułu, które Anderson prowadził z Sherwinem.
W główną rolę wcielił się debiutujący na ekranie Malcolm McDowell, który w filmach Andersona stał się niemal współczesnym Kandydem.
IF
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz